Translate

środa, 26 lutego 2014

1:0

Hej :) Wracam! Znowu po długiej przerwie, ale niestety tak wyszło. Mam nadzieję, że od teraz będę dodawała rozdziały co tydzień :) Czytajcie, wyrażajcie swoje opinie ;3
   Cara zeszła na dół po dwudziestu godzinach siedzenia pod kocem w swoim pokoju, bo dziś był jej pierwszy dzień szkoły. Fakt, postąpiła zbyt pochopnie zrywając bransoletkę z ręki swojej siostry, która okazała się jednak własnością Jade. Po prostu nie spodziewała się, że babcia wręczy identyczną swojej drugiej wnuczce. Na samą myśl o tym incydencie ogarniał ją gniew i żal. Teraz siedziała obok Noela, kurczowo trzymając szklankę z zieloną herbatą. Miała ochotę zjeść swoje paznokcie, ale nie chciała zepsuć swojego manicur'u, który zrobiła sobie u kosmetyczki, więc bawiła się filcową podkładką pod talerz.  W końcu zdecydowała się wydobyć z siebie słowo.
-Gdzie Jade? Chciałabym ją przeprosić- spytała brata.
-Pojechała szybciej, bo musiała kupić po drodze jakąś książkę. Rodzice stwierdzili, że w t a k ważnym dniu ją odwiozą. Fajnie, że o nas zapomnieli. Teraz muszę jechać autobusem, bo moje auto jest u mechanika.-Noel był wpatrzony w miskę leżącą przed nim.
Carolyn poczuła ciepło na sercu i miłe poczucie nadziei.
-To już jej n i e lubisz?
-To niezbyt trafne określenie...Sam nie wiem. Rodzice przesadzają. Ona z resztą też. Jara się d o s ł o- w n i e wszystkim. Zaczynam ją trzymać na dystans.
'TAK!!'- chciała krzyknąć do brata, ale udawała, że nic jej to nie obchodzi.
-Ja też jej nie ufam. Nawet nie mam zamiaru z nią rozmawiać w szkole! Biedna, pewnie sama będzie musiała zjeść lunch.
Kiedy to powiedziała, poczuła wyrzuty sumienia, ale wiedziała, co knuje jej siostra... A może jej się tylko wydawało, że Jade jest fałszywa?
~~~
Crolyn pożegnała się właśnie z Zac'iem, który zaproponował jej, że może podwieźć ją do szkoły.
-Do zobaczenia na lunchu!- Rzuciła i poszła w stronę ruchomych drzwi.
Korytarze były czyste i przestronne. Wszystkie ściany pokrywały okna i szafki uczniów. Na niebiesko-żółte podłogi rzucały się jasne refleksy od słońca przebijającego się przez szklaną kopułę. Cara weszła do sali, na której było napisane: ZAJĘCIA ARTYSTYCZNE, PAN HEMMINGTON. Otworzyła dębowe drzwi i zajęła wolną ławkę. 
Lekcja trwała od jakiś dziesięciu minut i do klasy wparował chłopak o ciemnych włosach i dużych, brązowych oczach. Douglas. Wszedł po cichu i zajął jedyną wolną ławkę- obok Cary.
-Dobrze, a więc wasze zadanie na dziś to narysowanie swojego partnera z ławki- powiedział zachrypniętym głosem pan Hemmington.
Carolyn poczuła uczucie gorąca. Miała narysować Douglas'a? Najpopularniejszego i najprzystojniejszego chłopaka w TrentonDay? Co jak się wygłupi? Fakt, umiała rysować i to cudownie, ale bała się poniżenia. Jej sąsiad zabrał się do rysowania bez słowa ze znudzoną miną.
Po dwudziestu minutach Cara siedziała nad swoją pustą kartką i bała się ruszyć ołówkiem. Dziewczyna spojrzała ukradkiem na pracę Douglas'a. Rysował idealnie. Wszystkie detale, kształt ust i włosy opadające kaskadą na plecy dziewczyny na rysunku... To znaczy Cary. Uznała, że na rysunku wygląda nawet lepiej, niż w rzeczywistości. Nagle poczuła skurcz w żołądku. Nie może pokazać pustej pracy.
-Przepraszam, strasznie rozbolał mnie brzuch...- powiedziała cicho Cara.
-Wiesz gdzie jest pielęgniarka? Kto wie?- spytał nauczyciel.
Zgłosiła się szczupła dziewczyna o brązowych włosach,pięknych, dużych oczach i niespotykanie długich rzęsach.
-O, to idź z koleżanką.
~~~
-Naprawdę cię boli brzuch?- spytała dziewczyna.
-Nie. Nie chciałam rysować tego głupiego rysunku.
-To tak jak ja. Siedziałam z chłopakiem o imieniu Austin, który miał trądzik na całej twarzy- dziewczyna spojrzała kątem oka na Carolyn.- Nawet nie wiem, gdzie jest pielęgniarka, wcześniej chodziłam do publicznego liceum.
-To chyba musimy przeczekać tę lekcję na korytarzu- uśmiechnęła się do nowo poznanej koleżanki.
-Mnie to odpowiada. Nazywam się Nicole Kennedy- odwzajemniła uśmiech.
-Cara Evans, miło mi.
Do końca lekcji siedziały we dwie na schodach prowadzących na drugie piętro i rozmawiały. Opowiedziały sobie swoje historię i Cara naprawdę polubiła nową koleżankę. Miały tak podobne charaktery, lubiły taką samą muzykę, seriale i obydwie nienawidziły matematyki i ekonomii. Tak jakby znały się już i przyjaźniły od lat.
~~~
Było po trzynastej i Carolyn szła właśnie do szkolnej kafejki, gdzie mieli zjeść lunch z Zac'iem. Już na wejściu poczuła silny aromat kawy i naleśników z syropem klonowym. Wszystkie stoliki były niebieskie i wyjątkowo czyste, jakby nikt tu nie jadał. Na każdym leżały żółte serwetki w groszki i cukierniczka w kształcie litery T. Rozejrzała się dokoła i zauważyła swojego kolegę rozmawiającego z jakimś wysokim chłopakiem w glanach, stali przy automacie do kawy..
Poszła od razu do kolejki, aby kupić sobie jakąś kanapkę i latte macchiato. Wpatrzona w to, co robi kobieta pracująca w bufecie, nie zauważyła, że ktoś na nią patrzy. Kiedy wzięła kanapkę, spojrzała przed siebie i zauważyła Jade, która nagle wyrosła przed nią, jak spod ziemi.
'Biedulka, pewnie nie ma z kim zjeść lunchu'- pomyślała Cara.
-Hej, Cara. Jesz sama?-spytała niewinnie.
-Em, no...-Carolyn wiedziała, że nie może jej odmówić, ale nie chciała spędzać z nią czasu.
W jednej sekundzie obok Jade stanęły Victoria, Melissa i Riley.
-Jade! Wszędzie cię szukamy. Idziesz z nami zjeść?-powiedziała przywódczyni ich grupy.
-Jasne. Chciałam tylko jakoś pocieszyć moją siostrę, bo nie ma z kim usiąść i porozmawiać.
-S-słucham?!- Siostra wbiła w nią gniewny wzrok.
-To znaczy.- Jade zrobiła chwile pauzy, jakby nad czymś myślała.-Wiem, że chcesz usiąść z nami, ale...
-Nie jadamy z luzerami- dodała Melissa jadowitym tonem.
Carolyn stanęła jak wryta, wpatrzona tylko w fałszywy uśmiech swojej siostry i zmieszanie wymalowane na twarzy Victorii.
~~~
Po szkole, Carolyn nie miała ochoty wracać do domu. Czekali tam na nią rodzice, którzy pewnie mają ją teraz za najgorszą córkę na świecie. Tym bardziej w porównaniu z Jade. Problem w tym, że nie miała dokąd pójść. Znała tylko Zac'a i Nicole. Weszła na parking i szukała wzrokiem samochodu Noel'a. Pewnie już jest w domu, bo nie widziała jego auta. Została jej tylko komunikacja miejska, której nienawidziła. Ruszyła w stronę przystanku i zauważyła Nicole z jakąś dziewczyną, siedziały przy witrynie w jakiejś cukierni. Nowo poznana koleżanka zawołała ją gestem do kafejki. Okej, w końcu nie musi iść do domu. Otworzyła ciężkie, metalowe drzwi i nad jej głową zadzwonił mały dzwoneczek. Poczuła słodki zapach ciasteczek i parzonej kawy. Szła obok dębowych stolików, na których spoczywały kolorowe kwiatki i menu.
-Hej, miło cię znowu widzieć!
-Hej, Nicole.
-To moja przyjaciółka Ariana.
Ariana była śliczną blondynką, z dużymi niebieskimi oczami i idealną cerą. Wydawała się miła, kiedy uśmiechała się i pokazywała swoje śnieżnobiałe zęby.
-Hej, jestem Ariana.
-Cara.
-Usiądziesz z nami?- spytała Ariana.
-Jasne.
Wszystkie dziewczyny zamówiły sobie po francuskim ciasteczku z owocami sezonowymi i rozmawiały o swoim dniu w szkole. Carolyn dowiedziała się wszystkiego o wszystkich nauczycielach i większej części uczniów. Nie śmiała się tak jak dziś, odkąd wyjechała z Nowego Jorku. Było już po osiemnastej i koleżanki zabrały się do wyjścia.
-Muszę iść na jakiś autobus, wiecie co jeździ na Boar Lane?-Powiedziała Cara z przygnębieniem na twarzy.
-Na Boar Lane? Mieszkam tam! Dokładniej na Boar Lane 16.
-Ja na Boar Lane 12, mieszkam tam od paru tygodni- uśmiechnęła się do Ar.
-No co ty?  To ty wprowadziłaś się do tego domu naprzeciwko? Nie było mnie w domu całe wakacje i parę dni temu dowiedziałam się, że ktoś się  tam wprowadził. Chodź, podwiozę cię.
~~~
Carolyn weszła do domu i zapaliła światło. Serce podskoczyło jej do gardła, kiedy nagle zobaczyła jakąś postać w ciemnym korytarzu.
-Ale mnie przestraszyłaś!
-Czemu jesteś w domu tak późno? Skończyłaś lekcję cztery godziny temu i na dodatek nie odbierasz telefonu!-Syknęła mama.
-Przepraszam, byłam z koleżankami na kawie. Miałam tam słaby zasięg.
Pani Evans wbiła w nią gniewny, zimny wzrok, jakby nie wierzyła w ani jedno jej słowo i weszła do kuchni. Wszędzie unosił się zapach indyka i szpinaku. Carolyn wmaszerowała na górę i weszła do swojego pokoju. Na łóżku leżała różowa karteczka z napisem: 'DO CARY'. Rozwinęła ją i zobaczyła kształtne, równe litery. 'PRZEPRASZAM, ZA TO W SZKOLE. GŁUPIO WYSZŁO, ALE NAPRAWDĘ CHCIAŁAM, ŻEBYŚ Z NAMI USIADŁA. ROZEJM? XX, JADE.
Po przeczytaniu liściku Carolyn parsknęła śmiechem, podarła kartkę na tysiąc kawałków i wyrzuciła do małego kosza na śmieci w kwiatki. Dobrze wiedziała, że Jade chciała ją upokorzyć i zrobić jej na złość. Po chwili weszła do pokoju, który należał do Jade. Otworzyła szybko dębowe drzwi i zobaczyła swoją siostrę, która siedziała na wielkim łóżku z baldachimem i pisała coś w zeszycie oprawionym w jakąś dziwną, kolorową okładkę.
-Co ty sobie wyobrażasz?! Przecież wiem, że wszystko zrobiłaś specjalnie, chodzi mi o to w szkole.
-Wcale nie! Przecież chcę się z tobą zaprzyjaźnić.- Jade mówiła dziwnie nie przesłodzonym tonem.
-Przestań. Nie jestem głupia i nie próbuj robić ze mnie idiotki.
Siostry wpatrywały się przez chwilę w siebie, jakby widziały się pierwszy raz w życiu.
-Od teraz zaczynam grać tak jak ty, Jade.
~~~
Pół godziny później rodzina Evans siedziała przy dużym stole jedząc kolację. Rodzice rozmawiali o firmie, a trójka rodzeństwa jadła w ciszy. Carolyn zastanawiała się, czemu rodzice jeszcze nie rozmawiali z nią o tym, jak zerwała bransoletkę swojej siostrze. Nie musiała długo czekać.
-Chcemy z tobą porozmawiać, Carolyn.
Następne pięć minut rodzice mówili o tym, jak ważne jest rodzeństwo i że Jade jest trudno w Trenton.
-Ona sama nie jest aniołem-powiedziała głośno Cara.
Usłyszała dźwięk swojego telefonu i mimowolnie spojrzała na Jade, która spojrzała na nią... dziwnie.
-Muszę wyjść do łazienki, zaraz dokończymy tę rozmowę- rzuciła, bo wiedziała, że rodzice nie pozwolą jej odejść od stołu, aby sprawdzić telefon.
Weszła do toalety i zatrzasnęła drzwi. Na ekranie widniało imię JADE.
'Wiem, co się stało w Nowym Jorku,Właściwie w Londynie... To co- rozejm?'
Ręce Carolyn zaczęły się trząść. 'Nic nie wiesz'- pomyślała i próbowała zachowywać się normalnie.
Kiedy weszła do salonu, Jade uśmiechała się do niej chytro.
-Ja muszę wam jeszcze o czymś powiedzieć... Carolyn mnie ośmiesza przed swoimi koleżankami- wypaliła.
-Słucham?!- wrzasnęła Cara.
Zaraz po tym, Jade opowiedziała rodzicom o całym incydencie w szkolnej kafejce, ale to Carolyn była na miejscu swojej siostry i zastąpiła imiona Riley i Melissa- Arianą i Nicole. Niestety, nie mogła nic z tym zrobić, bo przecież ona w i e, co działo się w Londynie.
Po tym wszystkim, kiedy dostała już karę i reprymendę, Jade, z niezniszczalną pewnością siebie,powiedziała bezgłośnie do siostry: 'Jeden zero dla mnie' i wyszła z salonu.