Translate

sobota, 11 stycznia 2014

Wszystko (prawie) jak dawniej

Hej, moi Mili! Przedstawiam Wam pierwszy rozdział NOWEGO opowiadania! Może niektórzy z Was wiedzą, że przez jakiś czas pisałam inne opowiadanie, ale troszkę zaniedbałam bloga i wpadłam na nowy pomysł :) Tego nie lubię w początkowych rozdziałach, bo wszystko dopiero potem zaczyna się n a p r a w d e rozkręcać :> Piszcie swoje opinie, czytajcie :3 Za małe błędy przepraszam, ale nie do końca miałam czas jeszcze raz sprawdzać poprawność wszystkich zdań itd. ;)

                                                         :)

   Cara Evans, piękna, szczupła szatynka o długich, lśniących włosach malowała właśnie swoje duże, ciemne oczy  przed lustrem w przestronnej łazience pokrytej ze wszystkich stron marmurem. Dzisiaj nawet makijaż jej nie wychodził. Dzień zapowiadał się okropnie, poczynając od potknięcia się o pufę w swoim nowym pokoju, kończąc na wylaniu herbaty na nowiutki dywan shaggy w sypialni rodziców.
Piętnaście minut później rodzina Evans siedziała przy okrągłym, dębowym stole dla sześciu osób. Nowy dom w Trenton był piękny, duży i nowoczesny. Wszystkie pomieszczenia urządzone praktycznie i stylowo. Dopracowany był każdy detal. Rodzice włożyli w ten dom dużo pracy i pieniędzy. Cara nie mogła się przekonać do cudownego gniazdka (jeżeli można tak nazwać mieszkanie, w którym są cztery garderoby i trzy łazienki) z wielkim ogrodem i basenem, w mieście położonym sto kilometrów od Nowego Jorku- jej rodzinnego miasta. Była za bardzo przywiązana do ich apartamentu na Manhattanie.
-Noel, ogarnij swój pokój, nadal leży tam pudło z twoimi rzeczami, choć przeprowadziliśmy się dwa tygodnie temu!- skarciła syna pani Jessica.
Przeprowadzili się w ostatnie dwa tygodnie wakacji. Już po tym weekendzie szli do nowej, prywatnej szkoły. S u p e r.
-No właśnie, przecież dziś przyjeżdża Jade! Urządzamy dla niej przyjęcie- zachęcał pan Michael.
Jade. Noel i Carolyn dowiedzieli się o niej jakiś czas temu. Wychowywali ją przyjaciele ich rodziców w Europie, ponieważ czternaście lat temu dostała się do jednej z najlepszych szkół muzycznych na świecie. Zaczęła się tam uczyć, odkąd miała cztery lata, a przeprowadziła mając rok, akurat wtedy, gdy Cara dopiero, co się urodziła. Rodzice ją odwiedzali. Ze względu na swoją wielką firmę,  często jeździli na różne delegacje, najczęściej do Europy. Właśnie ukończyła tę szkołę ze stypendium naukowym i zechciała się przeprowadzić do biologicznych rodziców. Ciekawe po co. Dostała się do TrentonDay, prywatnego liceum, do którego wybiera się jej pozostałe rodzeństwo. 
~~~
   Cara siedziała oparta łokciami o aneks kuchenny z marmuru i oglądała, jak firma organizująca imprezy przyszła pomóc w przygotowaniach przyjęcia dla Jade. Nikogo tutaj nie znała, więc nie miała nic ciekawego do roboty. Do swojego pokoju nie miała wstępu, bo jeszcze sprzątała tam wynajęta przez nich sprzątaczka, która wycierała kurz, który podobno zebrał się na górze po wniesieniu mebli do pokoju Jade. Cara przywykła do tego typu imprez, bo w Nowym Jorku rodzice organizowali je praktycznie co tydzień.
-Przyjdzie cała dzielnica!- Zaszczebiotała mama na widok córki.-Parę uczniów chce zrobić zdjęcia do szkolnej gazetki. Mają rubrykę 'Imprezy tygodnia' i nominowali właśnie naszą! Przyjdzie prawie cała twoja szkoła, uwielbiają takie imprezy!
-Mamooo!- jęknęła przeciągle, ale pani Jessica odeszła sprawdzić, czy przekąski są dobrze ułożone.
Cała szkoła? Jeszcze tego brakowało. Będzie się tym denerwować aż do zakończenia imprezy. W swojej starej szkole była jedną z najpopularniejszych dziewczyn. Głównie ze tego względu, że przyjęli ją na praktyki do jednej z najpopularniejszych gazet o modzie w Ameryce.Jej marzeniem jest zostać projektantką i naprawdę była blisko szczytu, kiedy drzwi do świata mody stały do niej otworem, ale jej rodzina musiała akurat wyprowadzić się do Trenton.Oczywiście miała szanse dokończyć staż, tylko codziennie musiałaby jeździć sto kilometrów do Nowego Jorku. Ma jeszcze miesiąc na zastanowienie się.
~~~
Cara wyszła na spacer, jeszcze raz poznać okolice, bo męczyło ją już siedzenie w domu. Po obejściu pobliskiego parku i podziwianiu przystojnych chłopaków ze swoimi psami, weszła na podjazd i zauważyła bardzo dużo samochodów pod jej domem. 'Już?! Tylko żeby nie było jeszcze Jade, tylko żeby nie było Jade!'- mówiła w myślach i powoli weszła do środka. Dom roił się od nastolatków i ich rodziców. Wszyscy byli ubrani w markowe ciuchy. To jedyne, co spodobało się Carze, sama nosiła takie ubrania. 'Uff, nie ma jeszcze Jade'. Usiadła znudzona na skórzanej, czerwonej kanapie i patrzyła na wszystkie stroję, zgadując od jakich są projektantów. Nagle podszedł do niej chłopak z dużym aparatem i zrobił jej zdjęcie z zaskoczenia.
-Uśmiech!
-Heeej, kobietom nie robi się zdjęć bez uprzedzenia!- zażartowała Cara.
-Przepraszam, ale musiałem udokumentować twoją urodę na zdjęciu! I na dodatek, wszyscy chcą wiedzieć, kto t u mieszka- powiedział uprzejmie z naciskiem na słowo 'tu'.
-Mhm, akurat.- Cara droczyła się dalej.
-Jestem Zac Patton- przystojny chłopak wyciągnął do niej rękę.-A ty? Muszę ci jakoś wynagrodzić to zdjęcie, więc muszę wiedzieć jak się nazywasz!
-Sama nie wiem, czy zasługujesz na tę informację- zrobiła poważną minę i nic przez chwilę nie mówiła.-Cara Evans. Skąd wiesz, że tu mieszkam?
-Miło mi cię poznać, Caro.Tylko ty nie jarasz się tą imprezą, więc się domyśliłem.
-Aż tak to widać?-Spojrzała na niego ze zrezygnowaniem.-A więc robisz zdjęcia do gazetki szkolnej... I jesteś tu sam?
-No... tak. Jak zawsze. Pewnie weźmiesz mnie za totalnego frajera, ale jakoś nie chce na siłę zadawać się z elitą.
-Elitą? Czyli kim? Muszę się coś dowiedzieć na temat mojej nowej szkoły!
-A więc: Douglas Beatice, jego 'poddani' koledzy, Victoria Milstead i jej klony, czyli Melissa Zeigler i Kate Riley. Douglas i Victoria są parą. Widziałem ich, jak szli na taras.-Zac uśmiechnął się nieśmiało.
-Zapowiada się ciekawie- wymamrotała pod nosem.-Dziwne, że taki chłopak jak ty, nie ma wielu znajomych...
-Chłopak jak ja? Czyli jaki?
Carolyn nie wiedziała, co odpowiedzieć. Był tajemniczy... I przystojny... I miły. Po prostu miał zadatki na przewodniczącego szkoły, a tacy z a w s z e mają wielu kumpli.
-Jedyni dobrzy znajomi to chłopacy z zespołu. Reszta mnie 'zna' jak mają jakąś sprawę- dodał po chwili milczenia.
-Zawsze chciałam być w jakieś kapeli. Niestety, nie mam talentu muzycznego...-Cara od razy pomyślała o swojej siostrze. -Jaką muzykę gracie?
-Głównie rock.- Cara uśmiechnęła się do niego szeroko w odpowiedzi, bo często słuchała rocka.-Och, no już ustaw się, bo za dużo się o mnie dowiesz!- zażartował i zrobił jej zdjęcie.
~~~
Pan Evans pojechał odebrać Jade z lotniska. Carolyn strasznie się denerwowała. Rozejrzała się wkoło. Obok niej stał Zac grzebiąc w swoim aparacie. Noel śmiał się i rozmawiał z Douglas'em i jego kolegami. Już znalazł kolegów. Zdążyła stanąć oko w oko z elitą. Kompletnie nie rozumiała, co w nich nadzwyczajnego. Jedynie to, że Złoty Chłopiec (czyli Douglas, tak go nazwali z Zac'iem) był naprawdę przystojny.
Po chwili drzwi się otworzyły i do domu wszedł tata prosząc o wejście przybysza. Do środka weszła szczupła dziewczyna o długich kasztanowych , falowanych włosach i o idealnym profilu. Przywitała wszystkich nieśmiałym, promiennym uśmiechem. Pani Evans podeszła do niej i przytuliła ją do siebie. Następnie wzrok Jade powędrował w stronę swojej s i o s t r y. Cara patrzyła na nią przeszywającym wzrokiem i nie odwzajemniła uśmiechu. Nie miała ochoty nawet z nią rozmawiać. Po chwili wyszła na taras, za nią poszedł Zac.
-Coś nie tak? Nie przywitasz się z nią?
-Czemu mam się witać? Przez nią, mój świat wywrócił się do góry nogami. Jest mi neutralna. Tym bardziej, że dowiedziałam się o jej istnieniu pół roku temu.
-Oh... Nie wiedziałem-chłopak westchnął.
Carolyn opowiedziała mu całą historię. Czuła, że nikomu nie zdradzi jej sekretu. Zac podszedł do niej niepewnie i przytulił ją przyjacielsko.
-Dziękuję- wyszeptała.
-Nie masz za co. Wejdźmy do środka, już późno, zrobiło się chłodno. I tak jej nie unikniesz.
~~~
Przyjęcie już się skończyło. Z podjazdu odjeżdżało ostatnie auto. Jade rozmawiała właśnie z rodzicami i Noelem. Rodzice przywołali Care gestem. No trudno, 'I tak jej nie unikniesz'- krążyły jej w głowie słowa Zaca.
-O, jest i Carolyn!- zaszczebiotała mama.
-Cara, mamo. Wiesz, że nie lubię, jak ktoś do mnie mówi Carolyn- warknęła.
-Miło mi cię poznać!- powiedziała uprzejmie Jade.
Nie ma to jak poznać swoją siostrę w wieku siedemnastu lat. Cara westchnęła.
-Mi również- powiedziała z zaciśniętym gardłem.
-Masz szesnaście lat, tak?
-Mhm.
-Czyli jestem od ciebie starsza i młodsza od Noela. Bo Noel ma osiemnaście tak? Ale mam śliczną siostrę! Cieszę się, że mogę u was zamieszkać.- Jade spojrzała uprzejmie na Jessice i Michela z promiennym uśmiechem na twarzy, a potem na Carolyn i jej uprzejmość zamieniła się w groźne, wredne spojrzenie mówiące 'teraz to już tylko m o j a rodzina'.
Nie, to niemożliwe, że taka słodka i uprzejma dziewczyna spojrzała w takim sposób na swoją rodzoną siostrę. 'Pewnie mi się wydawało'- pomyślała Cara.
-Ja pójdę do siebie, padam z nóg. Przepraszam- powiedziała najszybciej, jak się da i wyszła z salonu.
~~~
Trzy dni później Cara zeszła na dół, na śniadanie. Jade siedziała już przy stole i jadła płatki śniadaniowe z mlekiem. Wyglądała jeszcze lepiej, niż kiedy tu przyjechała. 
-Cześć!- Zaszczebiotała na widok Carolyn.
-Hej. Smacznego.- Od wczoraj próbowała być miła dla siostry, bo rodzice zauważyli, że praktycznie się do niej nie odzywa. Z Noel'em nie było tego problemu, bo złapali wspólny język. F a j n i e.
-Dziękuję. Wiesz, Caro... Strasznie ci dziękuję, że jesteś taka wyrozumiała. Jesteś naprawdę wspaniała, mimo to, że się wprowadziłam i trochę zmieniłam twoje życie.
-No co ty, przestań-jej wzrok powędrował w stronę nadgarstka siostry i coś w niej pękło.-Masz moją bransoletkę! Dostałam ją od babci. Oddawaj!
-Leżała u mnie w pokoju, myślałam, że mogę ją założyć... była do niej dołączona...
-Wcale tam nie leżała! Miałaś czelność wejść do m o j e g o pokoju?!- Cara przerwała jej i zerwała bransoletkę z nadgarstka.- Myślisz, że wszystkich i wszystko mi zabierzesz? To jesteś w błędzie!
Jade odpowiedziała jej tylko łobuzerskim uśmiechem. Co to miało znaczyć? To też jej się wydawało? Carolyn wstała i pobiegła na górę.
-Dziś wychodzę z Victorią, Kate i Melissą. Jak rodzice wrócą, to im powiedz!- krzyknęła za nią Jade.
Carolyn stanęła jak wryta w połowie schodów i nie mogła wierzyć w to, co usłyszała.
-Słucham? Skąd je znasz?
-Poznałam na imprezie. Bardzo się polubiłyśmy. Wczoraj się dowiedziałam, że podobno są najpopularniejsze w TrentonDay, uwierzysz, że są moimi koleżankami?- spytała słodkim głosem.
Podobno? Jasne, wcale o tym nie wiedziała, przed poznaniem ich. Cara posłuchała tego wszystkiego, jęknęła cicho i poszła do swojego pokoju z bransoletką w ręku.

niedziela, 5 stycznia 2014

Prolog

Prolog
   Zmiany z lepszego na gorsze? A może z gorszego na lepsze? Zależy dla kogo. Przełom w rodzinie, otoczeniu, przyjaciołach... To może dobrze?  Czy Carolyn pokocha Trenton czy nie pogodzi się z opuszczeniem Nowego Jorku, w którym mogłaby spełniać swoje marzenia? Carolyn Evans chce i nie chce zapomnieć o przeszłości w swoim rodzinnym mieście... Tylko czy teraźniejszość nie okażę się okrutna? Może wręcz przeciwnie? Czas pokaże, bądźcie uważni.